niedziela, 23 czerwca 2013
sobota, 15 czerwca 2013
IDĘ PRZYGOTOWAĆ WAM MIEJSCE
Powaga chwili, którą odczuwamy od kilku godzin jest dla Wspólnoty w Szczecinie i dla nas jako części Wspólnoty PNKK, oczywista i zrozumiała.
Stajemy w obliczu śmierci drogiego nam Andrzeja. Jest to chwila trudna i bolesna dla każdego, kto znał Go a zwłaszcza dla jego rodziny. Naszą solidarną modlitwą pragniemy stanąć razem z nimi, towarzysząc im swoją modlitwą. A w Piśmie Świętym starajmy się znaleźć odpowiedzi na nasze pytania o śmierć, które w pochylających się nad tajemnicą śmierci bliskiego naszym sercom Andrzeja, rodzi się spontanicznie i zmusza do refleksji.
Ks. Stanisław Będzieszak
PANIE RACZ PRZYJĄĆ GO DO GRONA SWOICH WYBRANYCH W NIEBIE
czwartek, 13 czerwca 2013
11 niedziela zwykła
2 Sm 12,1.7-10.13
Gal 2,16.19-21
Łk 7,36-50
Często zastanawiamy się,
jaka jest najszybsza droga do zgody. Wygarnąć bliźniemu całą prawdę czy od razu
wybaczyć, jeśli dostrzeże się jego skruchę? Czekać, aby się najpierw
szczegółowo wytłumaczył i wszystko wyjaśnił, a potem zobaczymy czy też, jeśli
będzie żałował i pragnął winę naprawić, ofiarować mu przebaczenie? Jaka jest
najszybsza droga do pojednania: przebaczenie czy miłość?,
Jezus przebaczył
jawnogrzesznicy jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. Przebaczenie
i miłość tak bardzo od siebie zależą, że raz jedno, raz drugie jest przyczyną
lub skutkiem. Dlaczego przebaczać?
Przebaczenie należy do
istotnych środków realizowania zasady Zło dobrem zwyciężaj. Przebaczenie
rozlewa radość w sercu darującego winę i w sercu tego, któremu darowano.
Przynosi pokój i zgodę.
W Biblii słowo przebaczenie
ma dwa podstawowe znaczenia. Pierwsze odnosi się do spraw finansowych, do
anulowania zobowiązań płatniczych dłużnika wobec wierzyciela. Drugie dotyczy
uzdrowienia relacji między dwiema osobami, zniszczonych na skutek jakiegoś
złego czynu. W Mateuszowej wersji Modlitwy Pańskiej prosimy Boga, aby
przebaczył nam nasze winy, a w wersji Łukaszowej, aby przebaczył nam grzechy.
Według Biblii grzesznik jest dłużnikiem, któremu Bóg mocą swego przebaczenia
daruje długi. Jest to darowanie darmowe. Ma swoje źródło w niepojętym
miłosierdziu Bożym.
W każdej encyklopedii można
przeczytać, że powierzchnia największej pustyni świata Sahary przekracza 7 mln
km2. Każdy uczeń wie, że pod warstwami jałowego piachu tej pustyni
znajdują się olbrzymie zasoby wody. Tam, gdzie woda znajduje się tuż pod
powierzchnią, rozkwitają piękne oazy. Wystarczyłoby przewiercić piaski, dotrzeć
do pokładów wody i wydobyć ją na powierzchnię, a pustynia zamieniłaby się we
wspaniały ogród. Problem w tym, że trzeba kopać nieraz bardzo głęboko. Skąd
wziąć takie wiertła?
Niespokojne ludzkie serca,
skłócone środowiska pracy, niebezpieczne osiedla, anonimowe miasta to coraz
częściej jałowe pustynie, ale właśnie tam pojawiają się stanowiska
wiertnicze ludzie dobrej woli, ludzie wiary, wolontariusze, którzy swym
uporem i wspaniałomyślnością tak długo wiercą, aż udaje się dotrzeć do
pokładów dobra, które są w każdym człowieku, i doprowadzić do pojednania
mieszkańców jednego osiedla, lokatorów jednego budynku czy też skłóconych
członków jednej rodziny.
Czym jest przebaczenie? Wiertłem,
które dociera do najgłębszych pokładów naszej duszy tak, że wytryskuje w niej
radość. Brat Roger z Taizé wspomina: Czym jest przebaczenie? - pytał
młody Irlandczyk. Najbardziej niesłychaną, najbardziej nieprawdopodobną,
najszlachetniejszą z rzeczywistości królestwa Bożego. (...) Czy zrozumiałeś?
Aby żyć Chrystusem wśród innych ludzi, największym ryzykiem jest przebaczenie.
A jednak trzeba przebaczać, ciągle przebaczać, bo to przekreśla przeszłość i
zanurza w chwili obecnej. Nosicielu imienia Chrystusa, chrześcijaninie, dla
ciebie każda chwila może stać się spełnieniem. Gdzie indziej zaś brat Roger
mówi, że radość Ewangelii jest w przebaczeniu, na które nie trzeba czekać,
które ciągle się odnawia...
Bóg kocha stale i dlatego
stale przebacza. To człowiek może przestać kochać i wtedy nie przebacza, wtedy
jego serce się zamyka, a w zamkniętym sercu, w ciemnościach, dojrzewają:
niechęć, podejrzliwość, zazdrość, zemsta. Bóg kocha zawsze i zawsze czeka. A
nawet więcej tęskni. W obliczu grzechu Jego miłość staje się miłością
zazdrosną. Bóg stara się wykupić swoją własność za cenę Krwi swojego Syna...
Tak długo przebaczamy,
jak długo kochamy. I tak długo przepraszamy, jak długo kochamy... Dlatego
chcę Cię dzisiaj, Panie, przeprosić i podziękować Ci, że zawsze mi przebaczasz.
Przebacz, Panie, noce, w które nie czuwałem, przebacz myśli, których nie
kontrolowałem, przebacz skąpstwo, chciwość, obojętność, przebacz spojrzenia,
nad którymi nie panowałem, słowa bezmyślne i te ostre, surowe, nerwowe.
Przebacz, że się bałem, że nie ufałem, że uciekałem. Przebacz lęk. Przebacz
złość. Przebacz każdy grzech. Żałuję. Żałuję, bo kocham Ciebie... Ty wiesz, że
Cię kocham.
Amen
Ks.Paweł Rataj
Ks.Paweł Rataj
piątek, 7 czerwca 2013
X niedziela zwykła
9 czerwca 2013
1 Krl 17,17-24
Ga 1,11-19
Łk 7,11-17
Kilkanaście
godzin po zakończeniu wojny w Zatoce Perskiej, jedna z matek, której syn brał
udział w tej wojnie, otrzymała tragiczną wiadomość. (Każda matka modli się, aby nigdy nie otrzymać takiej wiadomości).
Dwaj oficerowie przyszli do fabryki, w której pracowała i ze smutkiem
oznajmili, że syn został zabity.
Szok
spowodowany tą wiadomością był tak wielki, że kobieta wpadła w histerię,
zaczęła krzyczeć i płakać. Po powrocie do domu nieutulona w swoim żalu płakała
całą noc. Była tak duchowo przybita, że nawet nie miała siły podnieść
słuchawkę, kiedy nad ranem zadzwonił telefon. Zmusiła się jednak do tego. Kiedy
podniosła słuchawkę, po drugiej stronie usłyszała głos swojego syna: Mamo, to ja, twój syn! Jestem żywy!
Zaskoczona tą wiadomością, nie mogła w to uwierzyć. Syn musiał trzykrotnie
powtórzyć, że żyje, że został tylko poważnie ranny, że jego życiu nie zagraża
żadne niebezpieczeństwo i że cały i zdrowy powróci do domu. Podczas całej tej
rozmowy kobieta płakała, ale nie były już to łzy smutku i rozpaczy, były to łzy
radości i szczęścia.
Historia
ta przypomina nam wydarzenie, które opisane jest w dzisiejszej Ewangelii. Oto w
bramie miasteczka Naim, Pan Jezus spotyka orszak pogrzebowy. Niesiono do grobu
chłopca, jedynego syna pewnej wdowy. Nawet trudno wyobrazić sobie smutek i ból,
który przepełniał serce biednej matki. Tracąc jedynego syna, traciła wszystko.
Razem z nim składała do grobu całą swoją miłość, szczęście i nadzieję.
Na
pewno wszyscy żałobnicy smucili się i współczuli tej biednej zbolałej matce.
Tym niemniej chyba nikt nie odczuł głębiej bólu i cierpienia jej matczynego
serca niż Pan Jezus, jak mówi dzisiejsza Ewangelia: Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł: Nie płacz. Potem
przystąpił, dotknął się mar... i rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię wstań; i oddał
go jego matce.
Spotykamy
się ze śmiercią na każdym kroku. Słyszymy o niej, czytamy i patrzymy na nią.
Jesteśmy nieustannie bombardowani wiadomościami o śmierci na drogach, na
lądzie, na morzu i w powietrzu. Wszystko to przypomina nam o naszej własnej
śmierci, która z każdym dniem, miesiącem, rokiem jest coraz bliższa. I chociaż
czynimy wszystko, by ją oddalić, tym niemniej wszyscy musimy spotkać się ze
śmiercią.
A
przecież każdy z nas chce żyć! Ja chcę żyć! Tak woła każdy chory, ranny,
konający. Tak wołają ludzie zdrowi i młodzi. Ten pęd do życia jest naturalny i
wrodzony wszystkim. Śmierć jest czymś sprzecznym z naszą naturą, bo jak mówi
Księga Mądrości: Bóg nie uczynił śmierci
i nie cieszy się ze zguby żyjących. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył
człowieka...
Stworzeni
jesteśmy zatem do życia. Życia nie tylko doczesnego, ale i nadprzyrodzonego,
wiecznego. I ono czeka nas po śmierci. O tym, że takie życie istnieje,
przekonuje nas Chrystus, który nie tylko wskrzesił z młodzieńca z Naim, ale również przywrócił do
życia córkę Jaira i Łazarza. On jest Panem życia i śmierci. On powiedział o
sobie: Ja jestem zmartwychwstanie i
życie. Kto we Mnie wierzy, nie umrze na wieki. Słowa te potwierdził swoim
zmartwychwstaniem.
Dziękując
dziś Chrystusowi za to, że jest naszym Życiem i Zmartwychwstaniem, prośmy Go: Chryste,
prowadź nas od śmierci do życia, od kłamstwa do prawdy. Prowadź nas od rozpaczy
do nadziei, od obawy do ufności. Prowadź nas od nienawiści do miłości, od wojny
do pokoju. Niech pokój wypełni nasze serca, naszą ziemię, nasz wszechświat.Amen
Ks. Paweł Rataj
piątek, 31 maja 2013
2 czerwiec 2013
Umiłowani w Chrystusie, Bracia i Siostry. Nie łatwo w
dzisiejszych czasach uwierzyć we wszystko, co do nas dochodzi w formie
wiadomości, pogłosek czy nawet prawdy. Jednakże pragniemy żyć w świecie prawdy,
miłości, w którym to, co słyszymy i widzimy, powoduje, że żyć warto. Nasza
wiara to podatny grunt, na którym ma się dobrze rozwijać nasze życie, a
równocześnie nasze życie to podatny grunt, na którym ma wzrastać nasza wiara.
O budowaniu świątyni prawdy, a w rzeczywistości budowaniu
świątyni własnego serca, mówi dzisiaj pierwsza Księga Królewska. Nasze serce
jako świątynia prawdy to właściwy pomysł na naszą wiarę w Boga, w cuda Jezusa,
w światło Ducha Świętego, którego przyjmowaliśmy 2 tygodnie temu. Nasza wiara
powinna cechować się taką otwartością, jak u świętego Pawła, który przyjął
Chrystusa do swego serca bezwarunkowo. Jak sam mówi: „czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się
przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym
sługą Chrystusa.”(Ga 1,10).
Prawdziwą wiarę ukazuje nam Ewangelia św. Łukasza:
wiarę pełną miłości, nadziei, pokory, wiarę, która wypływa z prawdy zasłyszanej
w opowieściach.
Podziwiamy dziś piękną postawę setnika. Setnik, to dowódca wojskowy, poganin,
odpowiedzialny za oddział stu legionistów. Była to ceniona funkcja. Ten oficer
wojskowy miał prawe serce. Świadczy o tym troska o sługę. Mały człowiek nie
potrafi cenić sługi. Setnik cenił, i to wysoko. Szukał dla niego lekarza.
Słysząc o przybyciu Jezusa do miasta, posłał szanowanych i liczących się w
mieście Żydów, by poprosili Go o uleczenie sługi.
O jego prawości świadczy nie tylko troska o chorego sługę jak również o Jezusa, aby ten, wchodząc do
jego domu, nie stał się w oczach Żydów nieczystym (Żyd po wejściu do domu poganina stawał się nieczystym). Zdumiewa postawa setnika. Widząc
nadchodzącego Jezusa wysyła przyjaciół z kolejną prośbą, by Jezus nie wchodził
pod dach poganina. Chce oszczędzić Mu zarzutów, że przekroczył próg pogańskiego
domu. Żydzi mieli wiele granic, których nie mogli przekroczyć. Taki jest
mechanizm religii opartej o Prawo. Ono kreśli granice w czasie i przestrzeni, w
pokarmach i w kontaktach z ludźmi. Przestrzeganie tych granic jest wykładnikiem
doskonałości.
Szokująco wielka jest wiara setnika. On
myśli w kategoriach żołnierza. W wojsku wszystko oparte jest na posłuszeństwie
dowódcy. Rozkazy są wykonywane. Setnik traktuje Jezusa jako dowódcę, którego
rozkaz zostanie natychmiast spełniony. Choroba ustąpi, jeśli tylko On wyda taki
rozkaz. To jest jednak nic wobec wiary, jaką posiadał ten rzymski
żołnierz; wiary w uzdrawiającą moc Jezusowego Słowa.
Tę wiarę publicznie chwali Jezus.
Podkreśla, że tak wielkiej nie spotkał nawet w Izraelu. Jest to bowiem
wiara, która uznaje moc Jezusa mimo braku bezpośredniego kontaktu z chorym.
Wszyscy chcieli Go dotknąć, pragnęli, by przyszedł do nich. Setnik wierzy w
potęgę słowa Jezusa na odległość. Chrystus spełnia jego prośbę i nie wchodzi do
jego domu. Uzdrawia sługę z tego miejsca, na którym zatrzymała Go delegacja
przyjaciół oficera.
Siostry i Bracia. Wzór wiary setnika
musiał od zawsze zdumiewać ludzi, skoro zdanie wypowiedziane przez niego weszło
na zawsze do tekstów Mszy św. Przypatrzmy się jej istotnym elementom. Po
pierwsze, uznanie swej niegodności, czyli pokora, ale wraz z nią ufna prośba
skierowana do wspólnoty wierzących, aby oni wstawili się za nim. Po drugie,
przekonanie o mocy Jezusowego słowa. To wyznanie wiary w Boskość Jezusa. I po trzecie
– uznanie, że Jezus jest Panem, że nic i nikt nie może wymknąć się spod Jego
władzy, nawet choroba.
Kościół włączył
to wyznanie setnika w liturgię eucharystyczną. Jego słowa stanowią bezpośrednie
przygotowanie do Komunii świętej. Mają pomagać nam w udoskonaleniu naszego aktu
wiary. Są to słowa natchnione, które mamy powtarzać często. Setnik jest wciąż
obecny w naszym gronie, nas ludzi wierzących. Jest dowódcą gromadzącym nas pod
sztandarem wiary.
W czasach
jakich przyszło nam żyć, przeżywamy duży kryzys wiary. Niewielu ludzi udaje się
do Chrystusa, gdy choruje dziecko, rozpada się małżeństwo, bezrobocie powala
człowieka i jego rodzinę. Nieszczęścia nie zbliżają człowieka do Chrystusa, one
znacznie częściej od Niego odciągają, gdyż w zranionym sercu pojawiają się
pretensje do Boga, a nawet bunt. Uważa się, że nawet nieszczęścia społeczne są
zawinione przez Boga. To świadczy o zaniku wiary w sercach wielu ludzi
ochrzczonych. Wiara pozostaje jeszcze na ustach, gdy trzeba odpowiedzieć na
pytanie, czy jest się człowiekiem wierzącym, ale Bóg już nie bierze udziału w
życiu i decyzjach człowieka. Wiara zostaje odcięta od życia. Ale czy to jeszcze
jest wiara? Przecież wiara to samo życie! Ona kształtuje świadomość
człowieka niezależnie od sytuacji, w jakiej on się znajduje.
Dziś niewielu ludzi posiada tak wielką
wiarę, jak wiara setnika. Potrzebują kontaktu z miejscem świętym, z cudownym
obrazem, z wodą z Lourdes. Potrzebują kontaktu z uzdrowicielami. Bezwarunkowe
uwierzenie słowu Jezusa to rzecz wyjątkowa. A taka wiara zyskuje u Niego
najwięcej. Skoro Jezus stwierdza, że nie znalazł takiej wiary nawet w
Izraelu, to znak, że Apostołowie też jej w takim stopniu nie posiadali.
Słowo Jezusa również dziś przemienia i uzdrawia. W sposób
wyjątkowy jest to widoczne w świętych sakramentach, kiedy to zwykła materia,
przez moc Słowa, staje się momentem obecności Boga. Uzdrowienie mocą Słowa
dokonuje się także na modlitwie osobistej Słowem, szczególnie tym, który
Kościół czyta w liturgii mszalnej, tym, które my sami czytamy, biorąc do ręki
Pismo święte.
Jak się to dokonuje? Kiedy pochylamy się na Słowem, czytamy Je,
medytujemy, to Ono zaczyna się przechadzać po zakamarkach naszej duszy i
zaczyna stwarzać nas na nowo. W Księdze proroka Izajasza jest napisane: „Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają
z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie
zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak
słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw
nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz
55, 10-11) Nie zawsze to zauważamy, odczuwamy. Jednak owoce pochylania się
na Słowem Bożym pojawiają się w naszym życiu.
Bracia i Siostry. Dziś również można zawierzyć
opowieściom innych, słowa innych mogą wzbudzić wiarę przepełnioną bezgraniczną
ufnością. Pozostaje jednak pytanie, czy my, dzisiaj, jesteśmy zdolni przyjąć do
serca Prawdę – Chrystusa, który nas uzdrawia, kocha. Czego nam trzeba, by otworzyć
się na Chrystusa? By naprawdę otworzyć się na Jego miłość? Zrozumienia, że w
Chrystusie żyjąc, będziemy z Bogiem, że z Chrystusem wędrując, pójdziemy w
kierunku Boga. To jedyna droga prowadząca nas ku najważniejszemu celowi – ku
Zbawieniu.
Matko Boża, przez Twoje wstawiennictwo prosimy o Łaskę
Ducha Świętego, abyśmy mogli zrozumieć to, co do nas mówi Twój Syn, Jezus
Chrystus, abyśmy wzrastali w wierze, miłości i prawdzie.
Amen
Ks. Paweł Rataj
czwartek, 30 maja 2013
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa
30 maja 2013
Rzd
14,18-20
1 Kor
11,23-26
Łk 9,11b-17
Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, popularnie zwana Świętem Bożego Ciała zajmuje szczególne miejsce w sercu każdego chrześcijanina. Święto, które dziś obchodzimy, przypomina nam o tajemnicy Bożej miłości, przypomina o Bogu, który staje się dla nas pokarmem. Stajemy przed jedną z największych tajemnic naszej wiary, Jezus jako wcielony Syn Boży zechciał stać się dla swoich sióstr i braci „ chlebem życia”.
Na pewno już wiele razy słyszeliście kochani dzisiejszy fragment Ewangelii mówiący o cudzie rozmnożenia chleba, uczynionym przez naszego Mistrza Jezusa Chrystusa. Widzimy „ zatroskanie” uczniów, którzy proszą Jezusa, aby odprawił tłum bo nie ma co jeść a oni są głodni. Odpowiedź Mistrza zaskoczyła uczniów, była tak niespodziewana, że zaniemówili „ Wy dajcie im jeść”. Natychmiast pojawia się pytanie – „ Ale jak”? Również i my kochani w różnych sytuacjach życiowych postępujemy w podobny sposób: „ Panie Boże, chciałbym to uczynić, ale nie wiem jak”. Próbujemy sobie tłumaczyć, w jakiś racjonalny sposób, że to jest raczej niemożliwe, że temu nie podołamy….
Choć potrafimy powiedzieć; wierzę, ufam, to rodzi się pytanie: „ Czy aby do końca”? Bardzo często pojawia się jakieś „ale”, które powoduje, że wcześniej wypowiedziane słowa nie brzmią prawdziwie.
W drugiej lekcji św. Paweł wyjaśnia nam, że Eucharystia jest pamiątką śmierci Chrystusa. Czyni to opisując przebieg Ostatniej Wieczerzy, kiedy to Chrystus ustanowił Sakrament Eucharystii. To On mówi do nas: „ Czyńcie to na moją pamiątkę”, i od Jego czasów Kościół sprawuje tę tajemnicę każdego dnia. „ Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie”. Jezus znał naturę ludzką bardzo dobrze, wiedział, że bez pokarmu niemożliwe jest zrodzenie, niemożliwy jest rozwój, niemożliwe jest życie. Wiedział także, iż podobnego pokarmu potrzebuje ludzka dusza, aby trwać blisko Boga. Dlatego właśnie zostawił nam samego siebie. Zostawił ponieważ kierowała Nim miłość do nas, ludzi, którzy razem z Nim chcemy iść przez życie. Czasem nam kochani bardzo trudno uwierzyć, że On, Wszechmogący Bóg, pozostał obecny w kruchej Hostii. Możemy zadać sobie pytania; Dlaczego w takiej postaci? Czy nie mógł inaczej? Ale chyba kochani tak jest najlepiej, możemy dostrzec tutaj wielkość i pokorę Boga. Jego zaproszenie: „ bierzcie i jedzcie z tego wszyscy” przenika nasze sumienia. Wobec tego zaproszenia nie możemy pozostać obojętni. Każdy z nas kochani, musi sam odpowiedzieć na to zaproszenie. Jak ja odpowiadam? Gdzie jestem? A może nie mogę przystąpić do Twego stołu, Panie? Może nie chcę? Może nie chcę również „ umyć rąk” , aby móc godnie przystąpić do tego posiłku? Może nie chcę usłyszeć tego zaproszenia, aby nie mieć wyrzutów sumienia? Ale Twego głosu Panie nic nie zdoła zagłuszyć, nawet najgłośniejsze reklamy, nawet najgłośniejsza muzyka w słuchawkach przyklejonych do uszu, czy najciekawsze widowiska, reklamy i najnowsze gry komputerowe. To Twoje zaproszenie Panie przenika mnie. Chyba, że potrafię zapomnieć o Tobie. Wyrwać Cię z mojej duszy i być głuchym na głos sumienia. Na Twój głos.
„ Kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma Życie wieczne”. Panie, czy ja chcę życia wiecznego? Przecież wielu ludziom, którzy mnie otaczają, wystarcza życie doczesne. A czy ja powinienem chcieć życia wiecznego? Myślę, że takie pytania mogą się pojawić, gdy dookoła nas rozlegają się głosy zachęcające, do odrzucenia tego co Boże, tego, co chrześcijańskie, i przyjęcia zupełnie innego modelu życia. Życia, które na pierwszy rzut oka może wydawać się łatwiejsze i przyjemniejsze.
Obietnica udzielona przez Boga będzie spełniona, jeżeli my z pokorą, w ciszy naszych serc wyznamy, że wierzymy, iż On jest obecny w Eucharystii. A jeżeli uczynimy to wyznanie, które nie jest rzeczą łatwą, to wtedy, przygotowawszy swoją duszę, możemy kochani, przystąpić do stołu Pańskiego. Siostry i bracia, nie zamykajmy naszych serc na zaproszenie Chrystusa. Może trzeba będzie to zaproszenie przekazać innym, którzy nie są obecni razem z nami, ponieważ wybrali inne zaproszenie. Przekażmy im te słowa.
AMEN
Subskrybuj:
Posty (Atom)